Archiwa tagu: alps

28-29.07.2018 Großer Möseler 3.478 m n.p.m.

128

Dzień 1

W końcu nastał ten dzień, w którym wybraliśmy się na wyczekiwane wakacje!

Wyjazd z Żywca o 3:00. Nasza podróż do miejsca startu Parkpkatz Schlegeis Stausee trwała ponad 12 godzin (z przerwami).

Przejechaliśmy przez Mayrhofen a następnie widokową drogą górską Gerlos Alpenstrasse (płatną 9,50 euro), a następnie drogą Schlegeis Alpenstrasse (12,50 euro). To droga 1 kierunkowa (czekamy na zmianę świateł), przez wydrążone w skałach tunele.

224Widok z drogi górskiej Gerlos Alpenstrasse

312Przejazd przez tunel drogą Schlegeis Alpenstrasse

W końcu dotarliśmy do malowniczego jeziora Schlegeisspeicher, położonego na wysokości 1.790 m n.p.m. Co ciekawe, na zaporze znajduje się ferrata – 131 m wysoka i 200 m długa. To pierwsza na świecie ferrata na zaporze Jej trudność wyceniana jest na A/B oraz wariant C!

411Widok na zaporę

Na parkingu przy jeziorze zostawiliśmy samochód. Spakowaliśmy niezbędny sprzęt i po chwili przerwy wyruszyliśmy przed siebie. Aby dojść do schroniska, trzeba było najpierw przejść wzdłuż jeziora po praktycznie płaskim terenie a następnie dość ostro pod górę (przy kolejce towarowej w lewo). Pomimo nieprzespanej nocy i zmęczenia, szło się dobrze aczkolwiek długo. Widoki z tego miejsca były fantastyczne – przed nami było widać lodowce i nasz cel!

78

610

20180728_1800271

20180728_173911

Droga z parkingu do schroniska Furtschaglhaus (2.295 m n.p.m.)  wynosi 7 km a przewyższenie do pokonania to 505 m. Dojście do celu zajęło nam około 3 godzin. Na miejscu byliśmy po 19 i od razu poszliśmy się zameldować, gdyż po ilości osób tam przebywających, stwierdziliśmy że nie ma na co czekać i należy zająć miejsce, by nie spędzić nocy „na glebie”. Nocleg w schronisku Furtschaglhaus z AV kosztował 12 euro/os w dużej sali.

Posiedzieliśmy parę chwil na tarasie i podziwialiśmy widoki na lodowce – były tak blisko a zarazem tak daleko. Nie zostaliśmy długo na zewnątrz, gdyż zaczęło się robić po prostu zimno. Wzięliśmy prysznic i poszliśmy spać, bo jutro pobudka po 5.

106

1114

Dzień 2

Muszę przyznać, że spało mi się wyjątkowo dobrze – zatyczki do uszu działają cuda 🙂 Obudziliśmy się parę po 5 i po 6 rozpoczęliśmy wędrówkę. Niestety, ale nic nie było widać. Można powiedzieć, że szliśmy trochę „po omacku”. W dodatku, w powietrzu unosiły się krople wody i wszystko było mokre.

Przeszliśmy ścieżką nad schronisko, następnie odbiliśmy w prawo i w dół, by znowu zacząć wejście pod górę skalnym grzbietem w totalnej mgle w stronę lodowca. Nie było kompletnie żadnych widoków oprócz kamieni pod nogami i kilku kozic w oddali. Robiło się coraz zimniej.

129

225

2a

Po przejściu skalnym grzbietem, ścieżka znowu prowadziła w prawą stronę. Za skałami, które chroniły nas trochę przed wiatrem, postanowiliśmy sobie zrobić małą przerwę na jedzenie.

Kolejnym etapem, było dojście do pierwszego śniegu (lodowiec Furtschagelkees). Od tego miejsca nie było już znaczonego szlaku. Zostały dwie możliwości: przejście na czuja (zgodnie z mapą) lub po zanikających śladach poprzedników.

Tutaj, góry odkryły co nieco rąbka tajemnicy i pokazało się trochę nieba i skał w oddali 😀 ale szału nie było!

2b

Ubraliśmy raki i zaczęliśmy pierwsze strome podejście po śniegu i potem po lodzie. Pojawiły się pierwsze szczeliny. Jedna z nich była naprawdę ogromna. Po wrzuceniu kawałka lodu, nie było słychać jego lądowania na dole.

4a1Jedna z pierwszych szczelin

2d

313

611

2c

W końcu odnaleźliśmy ślady na śniegu, które prowadziły w lewą stronę. W oddali było widać końcówkę lodowca. Dochodząc do jego końca, spotkaliśmy kilku odpoczywających „alpinistów”. Nie czekając na nic, zdjęliśmy raki i zaczęliśmy wspinaczkę po skałach. Nie szło się zbyt dobrze, ponieważ było bardzo sypko. Skały były luźno ułożone i trzeba było bardzo uważać by się nie zsunąć. Po chwili, należało przejść w prawo przez żleb, w którym zalegał śnieg i za kopczykami znowu stromo do góry, cały czas po niestabilnych i śliskich skałach. Jakąś godzinę później, dotarliśmy do ostatniego odcinka, którym był lodowiec.

516

6aLodowaty wiatr, temperatura – 5 stopni i mleko nie ułatwiały ostatniego około 100-metrowego przejścia. Był to najgorszy odcinek trasy. Kąt nachylenia robił się coraz większy a lód na podejściu dał popalić. Niestety, nic nie było widać. W dodatku było tak zimno, że chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się z powrotem, pod lodowcem – a to była jeszcze długa droga.

Po wielkich trudach, udało się dojść do wysokości 3.360 m n.p.m., gdzie można było ściągnąć raki i na moment odpocząć po wyczerpującym zejściu. Trochę było smutno, że nic nie było widać.

Mniej więcej w połowie drogi skalnej, chmury zaczęły uciekać i z niedowierzaniem patrzyliśmy na odsłaniające się widoki. Coś niesamowitego nas ominęło w drodze na górę. Lodowiec okazał się ogromny… Brak widoków na górze został choć trochę wynagrodzony.

79

8a

8b

8d

8c

86

Zejście po skałach było gorsze niż wejście z oczywistych względów. Słońce zaczęło przygrzewać, dlatego musieliśmy przyśpieszyć, gdyż śnieg i lód topniał w szybkim tempie, co było bardzo niedobre ze względu na powiększające się szczeliny.

W schronisku byliśmy około 15:00, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilkę, a na dół do samochodu dotarliśmy na 18:00.

8f

8e

Noc postanowiliśmy spędzić na polu namiotowym (bezpłatnym) znalezionym tuż przy głównej drodze, którą jechaliśmy.

Zdobycie szczytu Großer Möseler było dla mnie sporym wyzwaniem, szczególnie dlatego, że jego trudności od północnej strony wyceniane są na PD+ II.

Polecam planer: https://www.alpenvereinaktiv.com/