Noc spędziliśmy w pensjonacie w malutkiej miejscowości (nawet nie zapamiętałam nazwy), gdzieś po drodze pomiędzy Reichenau an der Rax a Wegscheid – taki rozstrzał 70 kilometrowy. W każdym bądź razie, zadbany i czysty pokój z nową łazienką oraz dużym parkingiem za obiektem (50 euro od pary).
Z parkingu wyruszyliśmy o 9:30 i jak się okazało, przy ferratach znajdowały się drogi wspinaczkowe o różnym stopniu trudności.
Czekało nas 45 minutowe leśne podejście ostro pod górę i muszę przyznać, że dało mi ono troszkę we znaki… Miałam tylko nadzieję, że pogoda się utrzyma, gdyż nad naszymi głowami, kłębiły się nieciekawe chmury.

Suma summarum dotarliśmy na miejsce startu i rozpoczęliśmy atak 😀


Bardzo fajna ferrata, której odcinki głównie wycenione są na A/B. I muszę to podkreślić, że nie jest to adekwatna wycena do rzeczywistości. Praktycznie przez większość drogi, wykonuje się trawers z niezłą lufą pod nogami, który wymaga od nas użycia sporej siły w rękach. Uważam, że wycena jest lekko zaniżona w porównaniu do wycen ferrat np. w Hollental.




Całość ferraty przeszliśmy w 35 minut (według topo 60 minut) a to tylko i wyłącznie dlatego, że miałam włączony w swojej głowie alarm burzowy (!)


Po pewnym czasie, doszliśmy do miejsca, które interesowało nas najbardziej – wielka drabina z liny wyceniona na C/D.

Mieliśmy zamiar na nią iść, ale pojawił się problem, ponieważ coś zaczęło kapać na skały. I miałam „pozamiatane”…postanowiłam przejść fragmentem A na górę, pomijając drabinę.
Idąc na górę, minęliśmy tabliczkę z napisem Devil’s Brige. Zaintrygowało nas to trochę, dlatego postanowiliśmy sprawdzić co to takiego.
Po drodze napotkaliśmy samotnie rosnący wśród samych drzew iglastych – dąb. Prezentował się cudnie!


Okazało się, że jest to wielki naturalny most skalny. Przeszliśmy trasą okrężną, żeby móc przyjrzeć się mu z dołu.

Dalsza część trasy doprowadziła nas do ścieżki którą szliśmy rano do góry i dalej na parking.

Zaczęliśmy poszukiwania noclegu. Znaleźliśmy go w pensjonacie Alpengasthof Schuster, tuż przy drodze prowadzącej do Afenz Kurort. Jak się okazało, w pensjonacie tym przebywał sam Arnold Schwarzenegger, który urodził się w Thal, miejscowości oddalonej około 90 km od Seebergalm 🙂
Po przybyciu na miejsce, postanowiliśmy spróbować kotleta i niestety rozczarowaliśmy się trochę, bo to nie to samo co w Vordenberg…