Dzień 2
Po dotarciu dnia poprzedniego do parkingu przy Leopoldsteinersee, postanowiliśmy jechać dalej w stronę masywu Dachstein. Konkretnie na parking przy jeziorze Gosausee, tuż przy kolejce wywożącej leniuchów 🙂 Do tego miejsca mieliśmy około 140 km, tj. ponad 2 godziny drogi.
Nie jechaliśmy autostradą, stąd droga nieco się wydłużyła i przyjechaliśmy już po zmroku. Trzeba było szybciutko przygotować busa zadaniowego. Na pace rozłożyliśmy materace i tam spaliśmy we 3, natomiast Pjoter został w środku samochodu.


O 9 rano, byliśmy już na górze. Oczywiście skorzystaliśmy z dobrodziejstwa kolejki. Pogoda była cudowna. Pełne słońce, prawie bezchmurne niebo. Nic tylko iść szybciutko w stronę miejsca startu.
Od kolejki idzie się szlakiem prosto, po czym przy schronisku Gablonzer Hutte odbija w lewo pod górkę i dróżką dochodzi do miejsca rozpoczęcia ferraty.

Nie będę opisywać całej ferraty, fragment po fragmencie. Jest ona dość różnorodna. Znajdziemy tutaj dosłownie wszystko – począwszy od odcinków A, skończywszy na C (przewaga A/B, co nie znaczy że jest ona prosta), małe drabinki oraz drabinę. Minusem jest ilość osób na niej przebywających (a to z racji tego, że zyskała ona swoją popularność właśnie przez 40 m drabinę) oraz palące Słońce. Gdybym miała porównać ją do ferraty z dnia poprzedniego, to pod względem wysiłkowym jest ona trochę lżejsza, natomiast jeśli chodzi o adrenalinę (samo przejście przez drabinę), zdecydowanie zajmie pierwsze miejsce. Spotkamy na niej zejścia awaryjne, dlatego możemy się czuć komfortowo podczas gdy dopadnie nas niemoc lub nagłe załamanie pogody – i to się chwali 🙂 . Kolejnym jej plusem, jest to że, drabinę można po prosu obejść (A/B) nie rezygnując przy tym ze zdobycia szczytu Donnerkogel, z którego rozprzestrzenia się fantastyczny widok na m.in. masyw Dachstein.
Zejście z Donnerkogel prowadzi drogą normalną wejściową na szczyt – kamienista ścieżka/szlak, dość wygodna do schodzenia. Zejście do kolejki zajmuje około 1,5 godziny.


