Poprzedniego dnia „zaliczyliśmy” Tatralandię i jednogłośnie stwierdziliśmy, że na co najmniej rok mamy dość. Spędziliśmy tam ponad 6 godzin, z czego prawie 3 w saunach. Za wstęp całodniowy + sauny, dla 2 osób, zapłaciliśmy 70 euro.
Dzień wcześniej postanowiłam zarezerwować nam nocleg w Liptovskim Mikułaszu w pensjonacie Squash (squash-liptov.sk). Dobre warunki w dobrej cenie (27 euro za 2 osoby).
Z ledwością obudziliśmy się o 6 rano (a poszłam spać z kurami – przed 20:00!). Spakowaliśmy rzeczy do samochodu i pojechaliśmy do miejscowości Żar (Żarska dolina), oddalonej około 12km od pensjonatu. Tam też zostawiliśmy samochód.
Rozpoczęliśmy wędrówkę żółtym szlakiem, w stronę Gołego Wierchu (1.683 m n.p.m.). Początek szlaku jest dość zniszczony, gdyż prowadzona jest na nim intensywna wycinka drzew.
Trasa jest dość nudna, gdyż praktycznie cały czas (aż do Gołego Wierchu) idziemy lasem i pokonujemy przy tym dość spore przewyższenie – 790 m w ciągu 2 godzin.
Na Gołym Wierchu zrobiliśmy sobie pierwszy postój. Przed nami było widać Baraniec – niby tak blisko a jednak…
Przejście odcinka z Gołego Wierchu do Barańca jest dość przyjemne. Mogę stwierdzić, że idzie się o wiele lepiej niż pierwszy etap. Rozpieszczają nas po drodze cudowne widoki na całe Tatry Zachodnie, począwszy od Banikova, Rohaczy, schowanego ale widocznego Wołowca czy też Jarząbczego Wierchu. „Naszą” trasą szło zaledwie 6 turystów, więc warunki do uprawiania turystyki były doskonałe.
W końcu dotarliśmy na Baraniec (2.185 m n.p.m.). Zostaliśmy tam jakieś 30 minut gdyż nie dało się dłużej siedzieć. Pojawił się zimny wiatr. Postanowiliśmy iść dalej – do Żarskiej Przełęczy i zdecydować, czy idziemy na Rohacza Płaczliwego czy też nie.
Za nami – droga z Barańca
Ten odcinek drogi nie jest zbyt wymagający. Więcej schodzimy niż wchodzimy. Cały czas idzie się grzbietem (nie nazwę tego granią) i cały czas możemy się cieszyć cudownymi widokami. Tatry Zachodnie zaczęły już zmieniać swoje barwy na jesienne, w związku z tym, pojawiło się wiele kolorów, które w połączeniu z błękitem nieba dawały niezłą „ucztę dla oczu”. Gdyby nie ten wiatr, byłoby idealnie.
Po dotarciu do przełęczy, postanowiliśmy schodzić na dół, z uwagi na to, że dnia następnego mieliśmy bardziej ambitny plan do zrealizowania.
Na nocleg, pojechaliśmy do miejscowości Habówka, oddalonej o około 50 km od parkingu w Żarskiej Dolinie.
Plan naszej trasy: 16,5 km