W końcu udało mi się wygospodarować odrobinę czasu i wrzucić co nie co…praca, praca i jeszcze raz niestety praca.
Ale przejdę do rzeczy, póki jeszcze coś pamiętam 😉
Punkt 5:00 spotkaliśmy się z Grażyną i Koksem na parkingu w Palenicy Białczańskiej. O tej porze miejsca było jeszcze pod dostatkiem.
I zaczęła się droga bez końca. Nawet nie chciało nam się myśleć co będzie w drodze powrotnej…
Tej pięknej niedzieli, postanowiliśmy wybrać się w stronę Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem ale w rezultacie dotarliśmy tylko do Kazalnicy. Nie zabraliśmy raków z samochodu, bo kto by przypuszczał, że że o tej porze roku będzie śnieg 😉 (haha)
Odcinek ze śniegiem nie był duży, jednak widząc walkę ludzi, którzy szli bez raków, postanowiliśmy zażyć kąpieli słonecznej na Kazalnicy. Spędziliśmy tam godzinę, zastanawiając się jak można wejść na nią drogami taternickimi! – np. Filar Kazalnicy IX+!!!!
Fajnie było wrócić tam po 2 latach (ale ten czas leci). Całkiem inne wrażenie jak za pierwszym razem. Dołożono kilka łańcuchów i poza tym nic się nie zmieniło oprócz mojego odczucia stopnia trudności.
Bardzo mało ludzi (na Rysy, człowiek za człowiekiem) a widoki fantastyczne aczkolwiek o wiele bardziej smutne niż w lecie.
Nasza wędrówka wyglądała już nieco inaczej. Trochę żałowaliśmy, że nie zabraliśmy sprzętu by spróbować choć trochę wspinaczki w skale. Ale wszystko przed nami, bo postanowiliśmy wrócić jak już będzie ciepło i dojść do któregoś z Mięguszowieckich szczytów.
Pogoda, jak na tę porę dopisała w 100% (na Kazalnicy było -6 stopni i bezchmurne niebo).
Poniżej kilka zdjęć z Naszego wspaniałego wypadu 🙂