Archiwa tagu: mountains

22.09.2019 Jagnięcy Szczyt 2.230 m n.p.m.

Jagnięcy Szczyt ( Jahňací štít) „chodził” od dawna po mojej głowie, gdyż słyszałam, że widoki z jego szczytu, są jednymi z najpiękniejszych w Tatrach Wysokich.

Ma on dwa wierzchołki połączone ze sobą praktycznie w poziomie i jest najbardziej wysuniętym na wschód masywem w Tatrach Wysokich. Jego nazwa wzięła się z tego, że w dawnych czasach dolna część stoków była intensywnie wypasana.

Wędrówkę rozpoczęliśmy z parkingu przy Dolinie Białej Wody, żółtym szlakiem, który po jakichś 1,7 km połączył się ze szlakiem niebieskim prowadzącym z „Matlarów” (Tatranske Matliare). Szlak przez cały czas prowadził nas kamienistą, dość szeroką drogą wśród drzew (typowa spacerówka). W odróżnieniu do innych tras, mogliśmy po drodze podziwiać ukazujące się naszym oczom Tatry Bielskie.

Przewyższenie nie było praktycznie odczuwalne. Byliśmy mile zaskoczeni i zarazem zdziwieni, że w Tatrach istnieją tak łagodne podejścia 🙂

Czas przejścia od parkingu do schroniska zajął nam równe 2 godziny (według znaków: 2:45, długość: 7,5 km, przewyższenie: 645 m).

W Schronisku nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, zrobiliśmy sobie 30 minutowy postój na śniadanie. Ze schroniska widać m.in.: Kołowy Szczyt, Czarny Szczyt, Baranie Rogi, Durny Szczyt i Łomnicę.

W końcu trzeba było rozpocząć kolejny etap naszej wędrówki. Początkowo, szlak żółty prowadził dość mocno pod górę. Niemniej jednak, wysiłek został wynagrodzony pięknym widokiem na ogromne, ośnieżone ściany wschodnie.

Po pokonaniu podejścia, szlak złagodniał i prowadził nas wśród cudnych masywów Koziej (po prawej stronie) i Jastrzębiej (po lewej stronie) Turni .

Po minięciu Modrego Stawku, doszliśmy do kilku łańcuchów – w zasadzie nie są one aż tak bardzo potrzebne, gdyż fragment ten, można bez problemu przejść bez ich użycia (zaznaczam, że jest to moja opinia 🙂 )

Doszliśmy do Kołowej Przełęczy. Szlak prowadził na drugą stronę. W tym miejscu warto się zatrzymać i spojrzeć w lewo, bo widoki są doskonałe i warte uwagi.

Kawałek dalej znajduje się Kołowy Przechód, za którym z uwagi na północną ekspozycję zalegał lód i śnieg. Nasze raki zostały oczywiście w samochodzie wobec czego, musieliśmy sobie jakoś poradzić. Zejście nie należało do przyjemnych, gdyż w żlebiku zalegał wyślizgany śnieg, a skały obok niego były oblodzone – trzeba było przejść bokiem i dość mocno się nagimnastykować. Wiele osób robiło wycof.

Do szczytu dzieliło nas kilkanaście minut drogi, która nie była już ani oblodzona ani zaśnieżona, więc spokojnie można było kontynuować spacerek.

W końcu dotarliśmy na szczyt, no i muszę przyznać, że widoki były doskonałe. Po prawej stronie widoczne Tatry Bielskie, a po lewej Tatry Wysokie – tak blisko siebie, a tak różne (natura jest cudowna i zaskakująca).

Widok ze szczytu
Widok ze szczytu
Widok ze szczytu
Widok ze szczytu

Spędziliśmy tam około godzinki. Żal było wracać, z uwagi na fantastyczną pogodę. Pełne Słońce, żadnej chmury oraz ten cudowny kolor nieba.

Zejście do parkingu zajęło nam 2 godziny i 50 minut z jedną przerwą techniczną przy schronisku.

Poniżej małe podsumowanie:

  • całość trasy z przerwami zajęła nam 9 godzin i 30 minut;
  • długość trasy to 20 km;
  • przewyższenie: 1.320 m;
  • do polecenia każdemu 🙂